poniedziałek, 25 maja 2015

25 maja 2015 roku | poniedziałek | dokonało się

Obudziłem się dzisiaj o godzinie 5.40. Poranek skrupulatnie zaplanowany. Teściowa żony mojej kontynuuje dzisiaj podróż po Polsce. Jakże odmienionej Polsce. Przecież wylądowała w Warszawie stabilnej. W piątek. Może wyolbrzymiam fakt zmiany u sterów naszego okrętu, jednak wygrana PiS to jak cios pięścią w twarz.

Strach obleciał mnie wcześniej. Kiedy Komorowski nie pojawił się w Debacie „Jeden z dziesięciu”. Kolega zapewniał wtedy że to manewr polityczny mający na celu ochronę urzędu Prezydenta. Może nazwał to inaczej. Nie pamiętam dokładnie. Czułem się wtedy porzucony. Bo przecież to Mój Prezydent - dlaczego zatem ma mnie w dupie? Nie jest  Królem Polski, nie jest również krulem. Odnoszę wrażenie, że to był moment w którym przegrał wszystko. No i stało się, dokonało.

Wydawało mi się że Macierewicz był zamknięty w lochu – aby nie zepsuć wizerunku Dudy – okazuje się że nie (patrz tutaj: Macierewicz w RM). Słowa Jerzego Urbana o Mrocznym Premierze - żartobliwe przed drugą turą wyborów - okazały się prorocze (Blog Urbana). Zostawię to, niech się toczy. 

Przyznam jednak, że wydarzenia tego miesiąca były impulsem do rozpoczęcia mojego sieciowego pisania. Nosiłem się z zamiarem dzielenia książkami, filmami… a nawet grami. Pisaniem tego co mnie cieszy, bezpiecznie przeraża i smutnie rozśmiesza. Dzielić się śmierdzącą pachą w Solarisie. Może nawet jakimś opowiadaniem es-ef. 
Zaczęło się niestety polityką od której chciałbym móc się odciąć. To niestety niemożliwe…